13-latek zmarł po szczepieniu przeciw koronawirusa. Na razie do końca nie wiadomo, co konkretnie było przyczyną jego zgonu.
Do tragedii doszło w Stanach Zjednoczonych. 13-latek z Michigan przyjął drugą dawkę szczepionki przeciw koronawirusa. Trzy dni później odszedł we śnie.
Dochodzenie w sprawie prowadzą Amerykańskie Centra ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC). Jak poinformowano w specjalnym oświadczeniu „dochodzenie, czy istnieje związek między jego śmiercią, a szczepieniem jest teraz na poziomie federalnym”.
13-letni Jacob Clynick otrzymał szczepionkę koncernu BioNTech/Pfizer. Jak twierdzi jego rodzina, był zdrowy i nie miał żadnych niepokojących dolegliwości.
Przeprowadzono już sekcję zwłok, która wykazała, że w chwili śmierci serce chłopca było powiększone, a wokół niego znajdował się płyn.
Wina rodziców
Wreszcie czas na podjęcie decyzji i przestanie karać ludzi, tylko za to, że ktoś łamie przepisy dotyczące wytycznych producentów „eksperymentu medycznego”. Jak to jest, żeby za nieobowiązkowe, dostawać kary, a obowiązkowe też nie mogą być wprowadzone, skoro producent mówi krótko, że nie.
Niedzielski nie H pakuje walizki i na Alaske śnieg ogarniać. Morduje ludzi tymi swoimi pomysłami. Niech da ludziom normalnie żyć, A żadnej epidemia nie będzie. Grypa i jeszcze raz grypa sezonowa ona jest choroba ,która może również dawać poważne skutki uboczne. Wymyślanie choroby ,której nie ma na podłożu grypy to kryminalne nadużycie.