17-letnia została wyrzucona z katolickiej szkoły w Białymstoku. Wszystko z powodu udziału dziewczyny w demonstracjach Strajku Kobiet.
27 kwietnia 17-letnia Julita została wezwana do szkoły wraz ze swoją matką. Dziewczyna została relegowana niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego Zespołu Szkół Katolickich im. Matki Bożej Miłosierdzia w Białymstoku. Dzień przed tym dziewczyna była przesłuchiwana przez policję w sprawie organizowania nielegalnych protestów podczas Strajku Kobiet.
– Nasza szkoła jest szkołą katolicką nie tylko z nazwy, ale i w swojej istocie. Jeśli któryś z uczniów przekracza granice uznawane powszechne za nieprzekraczalne, musi się liczyć z tym, że może zostać relegowany – powiedziała “Gazecie Wyborczej” dyrektor szkoły Honorata Kozłowska.
Jednak nie był to jedyny powód do podjęcia takiej decyzji. 17-latka już wcześniej miała problemy w szkole. Jakiś czas temu zabroniono jej przychodzić na lekcje z tęczową torbą.
– Usunięcie ze szkoły nastąpiło z powodu poglądów reprezentowanych przez uczennicę, co stoi w sprzeczności z Konstytucją RP, Konwencją o Prawach Dziecka, Konwencją o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, Karą Praw Podstawowych UE, gwarantujących wolność poglądów i ich wyrażania – mówiła “GW” reprezentująca dziewczynę mec. Anna Jaczun.
Zaraz, zaraz. Szkoła jest niepubliczna i ma jakieś swoje zasady abstrahując od tego jakie. Jeśli wśród tych zasad jest jasno napisane, że kto nie przestrzega tych zasad wylatuje z kółka graniastego – wszystko jest correct. A szkoły mundurowe? A wojsko? Wyobrażajcie sobie żołnierza co nie wykonuje rozkazu bo uznaje regulamin wybiórczo?
Brawo dla dyrekcji szkoły! Lewactwu wydaje się, że im wszystko wolno i wszystko im się należy. Jak się uczennicy nie podobają katolickie wartości nauczane w szkole, to jej nikt nie zmusza, aby właśnie do tej szkoły chodziła. Ale tu chodzi o coś innego: o to, aby katolickiej szkole przymusem (bo po to przecież została wynajęta pani adwokat) narzucić głoszenie antykatolickich wartości. No i to wszystko oczywiście w ramach głoszonych przez lewaków haseł o tolerancji i wolności. Ciekawe, że nie słyszałem jakichkolwiek protestów lewicy, gdy wyrzucono z pracy pracownika IKEI.